Wysokie koszty oraz ograniczona dostępność ładowania stanowią poważne bariery w rozwoju rynku pojazdów elektrycznych w Wielkiej Brytanii, szczególnie dla osób, które nie posiadają prywatnych miejsc parkingowych.
Wielka Brytania to kraj podzielony na dwa typy właścicieli samochodów: tych, którzy mają własny parking, i tych, którzy muszą parkować na ulicy. Dla osób posiadających prywatny parking, decyzja o zakupie samochodu elektrycznego jest stosunkowo prosta, o ile pozwala na to budżet. Problemem, a zarazem głównym hamulcem w przejściu na pojazdy elektryczne, staje się natomiast dostępność publicznych ładowarek. Dla kierowców, którzy zmuszeni są do parkowania na ulicy, dostęp do ładowarek jest wyzwaniem.
„Istnieje coś, co nazywamy ‚przywilejem ładowania na ulicy’” – mówi Snigdha Tiruvuru, szefowa ds. partnerstw w Char.gy, firmie zajmującej się ładowaniem pojazdów elektrycznych na ulicach. Dla osób, które mają własne miejsce parkingowe, ładowanie elektrycznego samochodu jest wygodne i tanie – wystarczy podłączyć pojazd do ładowarki na noc, kiedy ceny energii są najniższe. Jednak dla 9,3 miliona gospodarstw domowych w Wielkiej Brytanii, które nie mają dostępu do prywatnego miejsca parkingowego, rozwiązanie to nie jest dostępne.
Należę do drugiej grupy- kontynuuje Snigdha Tiruvuru. Testowanie pojazdów elektrycznych – od dużych po małe – to część mojej pracy związanej z raportowaniem na temat branży motoryzacyjnej, co oznacza, że muszę polegać na publicznej sieci ładowania. Londyn zdecydowanie wyprzedza resztę kraju pod względem dostępności ładowarek, a w mojej okolicy, w Lewisham, sieć ta rozwija się w szybkim tempie, więc nigdy nie stanowiło to dla mnie większego problemu.
Jednakże, biorąc pod uwagę, że sprzedaż nowych samochodów benzynowych i wysokoprężnych zostanie zakazana w 2035 roku, liczba ładowarek w całym kraju musi nadążyć za rosnącą liczbą właścicieli pojazdów elektrycznych, wynikającą z wprowadzenia wymogu posiadania pojazdów bezemisyjnych w Wielkiej Brytanii.
Prawie dwie trzecie Brytyjczyków dojeżdżających do pracy pokonuje codziennie mniej niż 10 km w jedną stronę. Nawet ładowanie raz w tygodniu na publicznych stacjach ładowania wystarczyłoby, aby pokonać tę trasę, nawet przy mniejszym zasięgu pojazdu elektrycznego.
Mając to na uwadze, władze lokalne stoją przed wyzwaniem dodania 74 tys. nowych publicznych ładowarek do krajowej sieci, aby zapewnić dostęp do energii elektrycznej dla wszystkich użytkowników.
W Lewisham, Louise Krupski, zastępca burmistrza i liderka ds. polityki transportowej, podkreśliła, że wprowadzenie punktów ładowania stało się „priorytetem”, jednak „proces ten będzie stopniowy i potrwa przez długi czas”. Większość rad gminnych musiała podejmować trudne decyzje budżetowe, dlatego były one uzależnione od wsparcia finansowego w formie grantów.
Pożyczyłem dobrze używanego, ale zwinnego Renault Zoe na dwa tygodnie, by doświadczyć, jak to jest posiadać używany pojazd elektryczny. Jednym z najbardziej frustrujących aspektów była trudność w znalezieniu dostępnych ładowarek, szczególnie tych umieszczonych na latarniach, które były zajęte przez samochody spalinowe. Na szczęście, to się zmienia – rada planuje oznaczyć nowe miejsca ładowania jako przeznaczone wyłącznie dla pojazdów elektrycznych.
Liczba punktów ładowania pojazdów elektrycznych może znacznie wzrosnąć w przyszłym roku dzięki rządowemu funduszowi na lokalną infrastrukturę pojazdów elektrycznych (Levi), który przeznaczy 381 mln funtów na ten cel, mimo dwuletniego opóźnienia. Pieniądze mają pomóc zapewnić kierowcom pewność, że nigdy nie będą zbyt daleko od punktu ładowania. Lewisham planuje dodać 250 nowych punktów ładowania, a inne lokalne władze również intensywnie rozwijają sieć.
Te inwestycje mają także pomóc w rozwiązaniu problemu zróżnicowanych cen ładowania, ponieważ osoby korzystające z publicznych punktów ładowania często płacą znacznie więcej niż ci, którzy ładują pojazdy w domu. Przykładowo, ładowanie w publicznych punktach kosztuje około 53 pensów za kWh, podczas gdy ładowanie w domu kosztuje zaledwie 8 pensów. Taki nierówny dostęp do taniego ładowania stanowi problem dla osób, które nie mają własnych miejsc parkingowych, a kampania FairCharge stara się walczyć z tą niesprawiedliwością.
Jednak w wielu rejonach kraju, szczególnie poza Londynem, głównym problemem jest brak wystarczającej liczby punktów ładowania. W obszarach o niższej gęstości zaludnienia, takich jak Surrey, znalezienie dostępnej ładowarki może być trudne. Przykładem jest Weybridge, gdzie w promieniu 20 minut spacerem od centrum miasta znajdują się tylko cztery publiczne ładowarki, wszystkie drogie i z dodatkowymi opłatami, takimi jak koszt parkowania.
Więcej informacji można znaleźć na stronie: https://www.theguardian.com